Jak na pierwszą kulę, o świcie, przed bojem,
Tak na ciebie czekam, z takim niepokojem.
Na rogu ulicy, w małej kawiarence,
Czekam cię z tęsknotą, w niepokoju, w męce.
Popijam powoli kwaskowatą kawę,
Ciasto też smakuje, jak gdyby gorzkawe.
Czytam pilnie dziennik, wciąż na jednej stronie,
„Przemówienia Brianda”, „Europa płonie”.
Patrzę na ulicę zza rogu gazety,
Znowu ktoś przechodzi, ale znowu nie ty.
Czas się ze mną droczy, mógłbym na to przysiąc,
Lecz czekam jeszcze, rachując do tysiąc.
Ulituj się wreszcie, połóż kres mej męce,
Nie ma cię i nie ma!… przeszedłem już pięćset!
Wszak zwykle przechodzisz tędy o tej porze,
Co się mogło zdarzyć?… Myślę chora może?
Już tracę nadzieje… Co robić?… Jak parno!
Poddać się?… Przenigdy!… Kelner, jeszcze czarną!